Przed nami czas wakacji ,urlopów ,dla wielu czas pracy ,choroby. Ale dla nas wszystkich jest to czas składania świadectwa. Ewangelia którą słyszymy dzisiejszej niedzieli stawia kolejny raz pytania nad którymi nie można przejść obojętnie. A zatem po kolei.
Pytanie, jakie Jezus stawia dziś swoim uczniom, ma fundamentalne znaczenie. Jezus wchodzi w dialog z nimi w bardzo rozważny sposób. Najpierw prosi ich, by głośno wyrazili to, „co ludzie mówią”, a więc także, by jasno zdali sobie z tego sprawę. Chodzi o coś w rodzaju przeglądu plotek na Jego temat. A plotki dotyczące Jezusa są różne. Nikt z postronnych słuchaczy raczej nie neguje Jego nadzwyczajności, niezwykłej mocy Jego nauczania i Jego fascynującej osobowości, która przyciąga ciekawskich i rozpala ich wyobraźnię. I dlatego pojawiają się porównania do Jana Chrzciciela lub też do Eliasza, który w starotestamentalnej Księdze Syracha został nazwany „prorokiem jak ogień”, którego słowo płonęło jak pochodnia (Syr 48, 1). W zasadzie takie określenia można by uznać za znakomite komplementy i wyraz prawdziwego szacunku ze strony tłumów. Skierowane do uczniów pytanie Jezusa nie jest jednak czymś w rodzaju sondażu poparcia czy popularności. Jezus raczej przygotowuje grunt pod bardzo osobiste pytanie, które kieruje już bezpośrednio do każdego, który podąża za Nim: „A ty, za kogo Mnie uważasz?”
To pytanie się nie przedawnia. Każdy wierzący musi na nie odpowiedzieć, i to nie tylko jednorazowo. Raczej musi być ono weryfikowane wielokrotnie w ciągu życia. Także ze względu na to, że uznanie Jezusa za Mesjasza Bożego, czyli przyjęcie Go jako osobistego Zbawcę i Pana, wiąże się z tym, że jest się gotowym podzielić Jego los. Mówiąc o tym swoim uczniom, Jezus zachowuje się zupełnie inaczej, niż zazwyczaj czynią to politycy i ludzie wpływowi, którzy mają tendencję do ukrywania przed swoimi zwolennikami problemów i trudów, zachwalając raczej korzyści i zaszczyty. Jezus jasno pokazuje, że kto decyduje się na kroczenie wraz z Nim, musi się przygotować na coś, co przez niewierzące otoczenie będzie określone jako tracenie życia. Przejście z Nim przez tę fazę tracenia prowadzi jednak ku ocaleniu, zachowaniu na zawsze tego, co najcenniejsze. Może to jest właśnie ten moment w moim życiu, kiedy powinienem sobie z całą powagą, na nowo zadać to pytanie: Kim jest dla mnie Jezus Chrystus?